Przeprowadziliśmy kolejną zmianę w psiej diecie. W związku z dużą podażą niedrogich, a nie skatowanych jeszcze długim okresem przechowywania buraków ćwikłowych, w zasadzie zastąpiły one w diecie naszych psów jabłka. Nie można powiedzieć, abyśmy serwowali naszym pociechom pięć porcji owoców bądź warzyw dziennie – tego z pewnością by nie zaakceptowały. Z taką częstotliwością są gotowe jeść tylko mięso i jego bezpośrednie pochodne. Ale buraki znajdują się na wysokim miejscu na liście smakowitości. Te nabyte od „chłopa”, a zatem przy skróceniu łańcucha dostaw do absolutnego minimum, są tak słodkie, że podczas gotowania po kuchni rozchodzi się przemiły zapach. Potem trzeba je tylko ostudzić, obrać i posiekać lub utrzeć na wiórki i dodać ad libitum do posiłku (no, w zasadzie około 1/3 objętości do kaszy zmieszanej z mięsem). Po takim posiłku Urania dba o to, aby miski nie wymagały mycia. Drodzy Mamo i Tato-- Ostatnio u nas musiało być jakieś święto, bo dostałam maliny ze śmietaną. Wiecie przecież, jaka śmietana jest pyszna… Żeby jednak nie było, że dobrze jadam tylko na specjalne okazje – nie. Myślę, że jestem mocno wszystkożerna, tak jak Wy, a szczególnie Mamusia. Wymieniłam już też dużo zębów, i jakoś w tym samym czasie przestałam tak szaleńczo podgryzać moją Panią po czym się da. Ale mam dwie namiętności, które ją chyba martwią, a przynajmniej niepokoją. Jedną jest skakanie na ludzi, kiedy jestem podekscytowana, a drugim ganianie za samochodami. Jakiś czas temu, kiedy przejeżdżało koło naszego domu auto, szybko podbiegłam do płotu i wepchnęłam głowę między sztachety, aby je oszczekać. Pani chyba coś robiła akurat przy tym płocie, po usmarowałam się jakąś śmierdzącą substancją i Ona musiała mnie potem z tego mozolnie wycierać. Wy pewnie wiecie, że gonienie czegoś, co zechce umykać, to dla entlebuchera największa frajda. Tatuś zdaje się wytrwale za młodu gonił rowerzystów na polnych drogach, chociaż potem zarzucił ten zwyczaj. Prawie zapomniałabym dodać, że chodzę regularnie do przedszkola i robię tam takie postępy, że mam wkrótce przejść do starszaków. W tej mojej aktualnej grupie są prawie same bardzo dziecinne szczeniaczki – zachowują się ciągle tak, jak my, kiedy wszyscy siostry i bracia byliśmy jeszcze razem u Was w domu. Do następnego razu! Wasza Gojka (primo voto Alpa Quercus Niger) W nocy znowu się obudziłem i poszedłem posprawdzać, czy Oni nie zostawili jakiegoś pożywienia na wierzchu. Ponieważ mamy gości, panuje lekki rozgardiasz i wszędzie są poustawiane różne drobne przedmioty, w tym niektóre nadające się do jedzenia. Najlepiej dostępny jest mały okrągły stolik w salonie, więc do niego wpierw skierowałem moje kroki. Po wspięciu się na krawędź przednimi łapami, wśród czasopism, okularów, lekarstw i jakichś innych drobiazgów znalazłem miseczkę ze słodkimi suszonymi owocami. Ależ Oni sobie dogadzają! A mnie z Uranią dadzą czasem ledwie po kąsku. No to teraz jadłem na zapas – wszystko do czysta. Musiałem tylko uważać, aby kółko od obroży nie podzwaniało za głośno o miseczkę, bo poprzedniej nocy Ona mnie przez to przyłapała in flagranti.
Posiliwszy się w ten sposób, podszedłem do dużego stołu i wziąłem górny wiatr… Nic tam nie znalazłem, tylko jakieś papiery i plastiki. Zawróciłem do kuchni, a tu przede wszystkim odsunąłem zasłonkę pod zlewem – tam powinno być wiadro z odpadkami na kompost. Ileż to razy pod Ich nieobecność wygarniałem sobie całą jego zawartość na podłogę, aby do woli buszować w fusach od kawy, skorupkach jajek, obierkach z buraków i tym podobnych frykasach. Ale tym razem znowu było pusto – schowali wiadro na noc przede mną. Pozostał stół kuchenny, a tu okazało się, że koty już grzebały przy leżącej tam otwartej paczce kruchych ciastek, dzięki czemu przesunęła się ona bliżej krawędzi stołu. Dla wygody zsunąłem wszystko na podłogę i tam jednego po drugim pożarłem herbatniki. Niestety, śladów po tym nie dało się zatrzeć, a zresztą nie zawracałem sobie tym zbytnio głowy – miałem nadzieję, że rano podejrzenie padnie w pierwszym rzędzie na koty: Na pudełku został przecież ich zapach – Oni chyba tyle są w stanie poczuć… Po dalszym badaniu otoczenia nic więcej w zasięgu mojego nosa nie znalazłem, więc powróciłem do stróżowania, czyli udałem się na spoczynek. Nie do legowiska, ale pod drzwi sypialni naszych gości. Tam spał mały chłopiec, więc postanowiłem zrobić mu niespodziankę i zaraz, kiedy wstanie, poprosić go o zabawę ze mną. Dobranoc. Rano idziemy na śnieg! |
Quercus Niger
Hodowla psów rasowych entlebucher Miot A | Litter A | Wurf A Miot B | Litter B | Wurf B Miot R | Litter R | Wurf R
|