Spotkaliśmy się nad Naszą Rzeczką. Słodka Mateczka (Urania) przywitała go wystrzałem ze smyczy z takim kłapaniem, że aż jej zęby trzaskały. Mnie jego obecność mało obeszła – mieliśmy przecież PŁYWAĆ, więc nie było sensu rozpraszać się jakimś dzieciakiem. Po spuszczeniu luzem Uranka gnała Młodego w wysokie i uschłe już nawet tam chwasty. Ale jego strach nie obleciał – po ustaniu pogoni wystawia po chwili głowę z traw i patrzy, czy już może do nas znowu podejść. Zdrowo ciekawski. Popływać nie chciał. Myślę, że za bardzo Ludzie tego od niego oczekiwali. Za to Urania i ja poużywaliśmy sobie do syta. Po powrocie do domu Uranka dostała została odesłana do alkowy, żeby przestała wreszcie prześladować Szczeniaka. A on bardzo swobodnie zachowywał się w ogrodzie i całkiem nie mniej, kiedy wbiegł do domu. Wytrwały poszukiwacz – odnalazł wszystkie mumie gryzoni, które zeskładowały sobie na cięższe czasy nasze Kotki-Ogrodówki. Spenetrował (przypomniał sobie?) ogród, a potem jeszcze szybciutko dom. Odjeżdżali wczesnym wieczorem w już zupełnie spokojnej atmosferze. No i tak przeszła nam wizyta Afirostwa. Od miesiąca Cyr ma czworo więcej rodzeństwa. Urodziły się 19 lipca: jest dwóch chłopców, ale dziś przedstawimy dziewczyny... LADY (!) Wolin Dogs; pozycja prezentacyjna miotowa :) LARA Wolin Dogs; wariacja pozycji jak wyżej ;) Link do hodowli, gdzie suczki cały czas przebywają (według ostatnich doniesień): Wolin Dogs PS. Zastanawialiśmy się, co z tych suk może wyrosnąć. Ich starsza siostra jest do obejrzenia TU Po południu jedyne słyszalne odgłosy pochodzą od ludzi. Poza tym w powietrzu panuje jakby śmiertelna cisza. Nie słychać koników polnych ani świerszczy, a ptaki tylko czasem szczeleszczą w szczelinach muru albo między krzewami. Szczekanie sądziedzkich psów brzmi w tej ciszy jeszcze żałośniej. To przez ten upał i suszę wszystko wokół zamarło i oszczędza siły. Oprócz tych głupich ludzi... Wróciliśmy właśnie z podróży i dziś cały dzień Uranka i ja przedrzemaliśmy lub przespaliśmy nie wychodząc z domu, bo ich nie było aż do wczesnego wieczora. Bardzo nam to odpowiadało, bo po kilku dniach spędzonych w obcym mieście, w skwarze, a do tego często między rozgrzanymi budynkami, potrzebowaliśmy na nowo poczuć dom całymi sobą. Urania na niedawnej wystawie - 4 miesiące wcześniej urodziła 6 szczeniąt :) A to jedno z nich: Ajaks, a dla swoich Pańciostwa po prostu Chipp To nie była bardzo daleka wycieczka, ale jednak trochę jechaliśmy autem. W samochodzie ja najczęściej drzemię, a Urania pełni ostatnio funkcję trzeciej głowy między siedzeniami z przedniego rzędu. Trzyma rodzaj wachty. Obudziłem się tylko wtedy, kiedy przejeżdżaliśmy obok Miejsca z Mokrymi Łąkami, gdzie mieszka parę koni i jest pełno murawy do biegania. Chociaż nie bywamy tam często, zawsze niezawodnie poznajemy z Uranią jego zapach, nawet gdy tylko je mijamy. Pojechaliśmy jednak dalej i wysiedliśmy dopiero przy zielonych i świeżych zboczach, gdzie Oni zafundowali nam taką porcję frisbee, jakiej dawno nie było. Niestety, później leżeli na trawie, nie poświęcając nam zbyt wiele uwagi, więc zająłem się pilnowaniem stada, lustrując na siedząco zbocze przed nami wzrokiem i powonieniem. Urania, czując się zwolnioną z psich powinności, poszła za to do Nich i przymilała się, wywracając się na grzbiet i przeciągając... Ona jakoś lepiej potrafi skorzystać z tych chwil (?) bierności i lenistwa naszych Ludzi. Dostaliśmy wiadomości od Alpy, Afira i Astro. Astro wyłania się z tych doniesień jako przytulaśny i zrównoważony gaduła. Ciągle ma też dużo zajęć w ogrodzie. Alpa jest równie rozmowna, zna już wiele komend i pisze, że bardzo lubi jeździć samochodem na wycieczki. Pomaga w gospodarstwie - zmywa talerze po obiedzie. Odkryła, że udawane kości z prasowanej skóry są do kitu - zuch dziewczyna - chyba ja też spostrzegłem to w mniej więcej tym samym wieku. Afir woli przemieszczać się pieszo. Uprawia swiss walking po okolicy swojego domu, ale lubi też wyskoczyć do dużego miasta na kolację przy ruchliwym deptaku. Zna już wiele psów, a przy okazji ich Ludzi. A są jeszcze takie młode... [Na zdjęciu Gojka - Alpa - ona była najmniejsza?] Uranka od jakiegoś czasu chodzi z rozciętym uchem. Na końcówce zwisającego płatka jest mała ranka, właściwie na wylot. Ciągle jej to czymś smarują i chyba wreszcie zaczęło się zasuszać. Musiało to być dla niej przykre, bo kiedy z rany się sączyło i jej to polizywałem, to po jakimś czasie się niecierpliwiła i pisko-jęknięciem oraz potrząśnięciem głowy dawała mi znać, abym przestał. Skaleczenie nie przeszkadza Uranii zażywać przyjemności z niemal codziennego pływania w stawie. Podczas zabawy w aportowanie z wody nie znalazł się dotąd bodziec, który byłby w stanie istotnie wyłamać naszą skupioną uwagę. Parę dni temu rano, kiedy dojechaliśmy nad wodę, stał tam obcy samochód, ale wokół nie było widać nikogo. Jednak gdzieś w połowie trwania naszej zabawy w trzcinach nad drugim stawem coś zagrzechotało i wychynął z nich człowiek. Urania tylko raz na niego zajazgotała, ale zaraz wróciła do Niego i nakazała Mu głosem rzucić sobie frisbee. Ja w ogóle nie poświęciłem obcemu większej uwagi, więc On chcąc nie chcąc, coś do tamtego rzekł, odwrócił się i kontynuowaliśmy zabawę ziemia-powietrze-woda-ziemia. Gdybyśmy mieli taki staw przy domu, chyba nie wychodziłbym z niego przez cały dzień… Na serwisie owczarek.pl wygrzebaliśmy archiwalny blog Zofii Mrzewińskiej o jej przeżyciach związanych z wychowywaniem szczeniaczka owczarka belgijskiego, suczki o imieniu Raszka. Później te doświadczenia stały się kanwą książki "Z kluczem do psa" - niestety, chyba już nie do dostania, ale może ktoś będzie miał więcej szczęścia. Poniżej link do jedego z wpisów na blogu, no i całego blogu. Miłej lektury :) Raszka kończy jutro trzy miesiące i cały blog: Szczeniak w domu - blog Zofii Mrzewińskiej |
Quercus Niger
Hodowla psów rasowych entlebucher Miot A | Litter A | Wurf A Miot B | Litter B | Wurf B Miot R | Litter R | Wurf R
|